Kobiety z ulicy Grodzkiej. Aleksandra
Jako zagorzałej fance fantasy przyszło mi przeczytać literaturę tak zwaną kobiecą. No, może bardziej obyczajową, ale też i taką o kobietach dla kobiet. I początkowo nie za bardzo mi szło. Wszystko było takie idealne, jak na filmie familijnym albo w „Mamma Mia!”. Po jakichś 100 stronach zauważyłam, że muszę koniecznie dowiedzieć się, co wydarzy się dalej. I przepadłam.
Moją lekturę serii książek „Kobiety z ulicy Grodzkiej” zaczęłam przykładnie, czyli od końca. Miałam możliwość przeczytania ostatniej części pod tytułem „Kobiety z ulicy Grodzkiej. Agnieszka” i to właśnie o niej chciałabym Wam opowiedzieć.
Seria Kobiety z ulicy Grodzkiej Lucyny Olejniczak
Myślę jednak, że osobom, które, tak jak ja, jakieś 3 tygodnie temu, nie znały tej serii, warto będzie podać nieco informacji o tym, co było wcześniej. Oczywiście bez spoilerów, żeby nie psuć przyjemności z czytania. Otóż sagę na „Kobiety z ulicy Grodzkiej” przypada 6 powieści:
- Hanka
- Wiktoria
- Matylda
- Weronika
- Emilia
- Aleksandra
Cała historia kręci się wokół rodzinnej klątwy Franciszka Bernata, krakowskiego aptekarza. Wszystko zaczyna się w pewną noc, kiedy na świat przychodzi Wiktoria – nieślubna córka wspomnianego już wcześniej aptekarza oraz młodej służącej. Malutka dziewczynka od samego początku skazana zostaje na śmierć – jej ojciec zazwyczaj skutecznie pozbywa się swoich dzieci z nieprawego łoża. Jednak jego żona, Klementyna, w tym samym czasie rodzi córeczkę, która niestety umiera. Sprytna akuszerka podmienia noworodki. Wyczerpana porodem Hanka przed śmiercią przeklina całą rodzinę aptekarza i jego potomnych (oczywiście swoją córkę też). Przez następne części sagi mamy do czynienia z relacjami pomiędzy członkami rodziny, silnymi kobietami oraz próbami przezwyciężenia rodzinnej klątwy.
Kobiety z ulicy Grodzkiej. Aleksandra
Książka, którą miałam okazję przeczytać to zakończenie wielotomowej serii. Pewnie uznacie, że trochę bez sensu czytać od końca, ponieważ wszystkie zagadki w ostatniej części zostają wyjaśnione, ale mogę Was uspokoić, nie jest tak źle. Powieść napisana jest w taki sposób, że nawet osoby nie znające poprzednich części nie będą rozczarowane.
Książka zaczyna się w wigilię. Wszyscy krzątają się po domu, kobiety gotują, panowie zajmują się choinką i nieco bardziej siłowymi czynnościami. Potem jasełka, msza i wszystko jest takie cudownie sielskie, powiązane z tradycjami i piękne. Nie przeszkadzają nawet takie drobnostki, jak ból głowy pana domu. Ot, każdego w tej bieganinie boli głowa… Świat jest cudowny, ponieważ są święta. Podobne idealistyczne sceny będą pojawiać się w tej książce jeszcze kilka razy i to mimo wielu skoków w czasie.
Akcja powieści rozciąga się na kilka lat. Wspomniana wigilia to lata 80 ubiegłego wieku, inne opisywane wydarzenia dzieją się w 1997 roku oraz w latach dwutysięcznych. Akcja dzieje się zarówno w Krakowie, jak i we Włoszech (pojawia się też wzmianka o tamtejszej mafii!). Tym razem towarzyszymy Emilii, córce Weroniki i Marcina – byłego esbeka. Gdzieś na horyzoncie pojawiają się znane z poprzednich części Weronika oraz Matylda. Spory fragment książki poświęcony został Waldkowi, starszemu bratu Emilki. To ostatnie posuniecie uważam zresztą za dobre, ponieważ nieco wyrywny starszy brat i jego przygody nadają tej powieści nieco charakteru. Szczególnie fragmenty opisujące czasy strajków i rodzenia się Solidarności wydają się tutaj najbardziej interesujące.
Moja ocena
Mimo iż literatura obyczajowa nie jest moją ulubioną, polubiłam tę książkę. Szczególnie fragmenty o strajkach w latach 80. i wydarzenia dziejące się we Włoszech i na Sycylii. Prawdziwie mnie zainteresowały i wciągnęły. Mimo to uważam, że nie jest to książka dla osób, które poszukują literatury z najwyższej półki. Jest to świetne czytadło, coś, co pozwoli nam przenieść się w inny świat i przyjemnie spędzić czas.
Myślę również, że będzie to dobra pozycja dla osób, które poszukują wytchnienia od codziennych problemów. Od razu zaznaczam, że autorka nie opisuje beztroskich bohaterów – wręcz przeciwnie: tak jak w życiu każdego z nas są tam troski, kłopoty, jest nawet śmierć ukochanego człowieka. Jednak używany język, brak głębi w opisie tychże problemów sprawia, że niekiedy czyta się tę książkę tak, jakby kłopoty musiały się pojawić, ale tylko po to, aby cała opowieść była bardziej wiarygodna. Taki klimat trochę jak w filmie „Mamma Mia!”. Jest to dosyć spory minus, ponieważ cała historia i pomysł na wielotomową serię jest bardzo ciekawy.
Dziękuję wydawnictwu Prószyński i Spółka za możliwość zrecenzowania tej książki. Możecie ją znaleźć pod tym linkiem https://www.empik.com/kobiety-z-ulicy-grodzkiej-aleksandra-olejniczak-lucyna,p1234045904,ksiazka-p
Pozdrawiam,
Ania
P.S. Napisz, co sądzisz o tej recenzji!
A po codzienną dawkę książek zapraszam na mój Instagram Subiektywna Lista Lektur (klik) oraz Facebook (klik)
Myślę, że to coś w moim guście czytelniczym.
Miło czytało się twój tekst. Fajnie, że w książce pojawia się motyw świąt. Uwielbiam to.
Bardzo dziękuję i pozdrawiam.
Mam tą książkę na mojej liście do przeczytania.
Warto ją przeczytać jako swego rodzaju odskocznię od rzeczywistości.
W takim razie tym bardziej zachęcam do czytania.
Jesień to idealny czas na lektury zaległych książek. 🙂 – Janek
Jak dla mnie to idealne są: wiosna, lato, jesień i zima.
„Agnieszka”? Babol w nazwie książki, którą się recenzuje, tak średnio świadczy o recenzencie. Nasuwa nawet na myśl pytanie, czy recenzent miał w ogóle książkę w dłoni, czy tylko tworzy na zamówienie.
Recenzent miał książkę w ręku, a błąd został naprawiony.
Ciekawie się zapowiada 😉
Bardzo polecam
Aż sobie tytuł zapisałam, aktualnie mam deficyt lekki w książkach. Dawno nie byłam w księgarni! Więc poszukuję nowych książek! A czym więcej tym lepiej 🙂 Intryga idealna, więc mam co czytać na zimę. Dzięki! 🙂
Polecam się na przyszłość
Tez jestem fanka fantasy, dlatego literatura kobieca jakoś do mnie nie przemawia, zwłaszcza czytana od konca
, ale wiem, ze ta seria ma swoich fanow
wiesz, może takie czytanie to jest sposób na książki, które nie za bardzo Ci leżą
Jak ja uwielbiam takie książki! A sagi to już w szczególności. Tej serii co prawda jeszcze nie czytałam więc czym prędzej muszę nadrobić
Koniecznie! Ja pozostałe części nadrobię pewnie w święta
Ja przepadłam, gdy sięgnęłam po „Hankę”. Podoba mi się sposób wykorystania tła historycznego i dobrze ukazane tło obyczajowe. To naprawdę solidnie przygotowana saga.
To oznacza, że bezwzględnie muszę przeczytać resztę.
Nie znam tej serii, tyle tych nowości,że człowiek nie nadąża…